Zaznacz stronę

Manuel Ávila Camacho

1897-1955, Teziutlan, Meksyk

„Na peronie, odświętnie udekorowanym kwiatami i flagami Polski i Meksyku, przybyszów oczekiwała oficjalna delegacja władz miasta na czele z burmistrzem. Orkiestra odegrała hymny narodowe obu krajów. Polacy płakali ze wzruszenia, słysząc znajome dźwięki Mazurka Dąbrowskiego„.

W grudniu 1942 r. Manuel Ávila Camacho prezydent Meksyku został odznaczony przez premiera Rządu RP na wychodźstwie Władysława Sikorskiego Orderem Orła Białego. Co było przyczyną nadania tego najstarszego i najwyższego odznaczenie państwowego Rzeczypospolitej Polskiej?

 

Manuel Ávila Camacho

"Największym cudem hacjendy Santa Rosa było to, że my, dzieci, odzyskaliśmy dzieciństwo. Zapomnieliśmy o tym, że toczy się wojna" - Valentina Grycuk Bronicka Viuda de González.

Zobacz na Facebooku!

Żołnierz, polityk, prezydent

Przyszły prezydent urodził się w maleńkim mieście w stanie Puebla. Swoją drogę życiową postanowił związać z wojskiem. W armii awansował, coraz wyżej w hierarchii aż z czasem osiągnął rangę generała. Po zakończeniu kariery wojskowej Ávila pełnił funkcję naczelnika Sekretariatu Obrony Narodowej a w 1937 r. i został sekretarzem w tym ministerstwie. Jednocześnie budował, swoje zaplecze polityczne co pozwoliło mu dwa lata później objąć najwyższe państwowe stanowisko. Został wybrany na prezydenta. Tego samego roku wybuchła II wojną światowa. Pomimo że początkowo toczyła, ona się w Europie z czasem Camacho musiał się zmierzyć z problemem opowiedzenia się po którejś ze stron. Po tym, jak niemieckie U-booty zniszczyły, dwa meksykańskie statki handlowe w Zatoce Meksykańskiej zdecydował się wystąpić przeciwko państwom Osi.

Na nieludzkiej ziemi

Po napaści Niemiec i Rosji na Polskę agresorzy podzielili pomiędzy siebie jej terytorium. Siejąc, terror na okupowanych ziemiach obaj okupanci dopuszczali się masowych zbrodni. Jednym z jej przejawów były przymusowe deportacje ludności polskiej na Syberię w głąb ZSRS prowadzone przez sowieckiej jednostki NKWD. Pierwsza deportacja odbyła się zimą 1940 r., kolejne cztery przeprowadzono do maja 1941 r. Wywieziono co najmniej pół miliona obywateli polskich. Transporty odbywały się w straszliwych warunkach, które dla wielu były wyrokiem śmierci. W czasie podróży temperatura dochodziła niekiedy do –40 C. Deportowani umierali z zimna, głodu i wyczerpania. Przewożono ich w wagonach towarowych z zakratowanymi oknami, do których ładowano po kilkadziesiąt osób. Podróż trwała niekiedy nawet kilka tygodni. Na miejscu zsyłki czekała zesłańców niewolnicza praca, nędza, choroby, głód i śmierć. W najgorszej sytuacji były dzieci.

Tułaczym szlakiem

Atak Niemiec na Rosję w 1941 r. zmienił dotychczasową sytuację Polaków na tyle, że niektórzy wzięci do niewoli polscy żołnierze oraz deportowani mogli opuścić sowieckie terytorium. Były dwie drogi jednak na zachodzie zaporę stanowiły wojska niemieckie. Pozostała okrężna trasa wiodąca przez daleki wschód. Zmaltretowani ludzi wyruszyli w marsz, który nierzadko kończył się śmiercią (w 1942 r. do Iranu dotarło ponad 16 000 Polaków – 639 osób nie przeżyło ewakuacji bądź zmarły wkrótce po przybyciu do Iranu). Nie mogąc, od razu udać się do okupowanej ojczyzny korzystali z gościnności państw, w których pozwolono im się zatrzymać w tej nieludzkiej podróży. Swoje bramy dla polskich uchodźców otwarła Wielka Brytania z zależnymi i podległymi jej terenami na dalekim wschodzie, lecz to nie rozwiązywało problemu masy uchodźców. Postanowiono szukać rozwiązania m.in. Ameryce Południowej. Udało się w Meksyku. Kluczowe decyzje zapadły w czasie wizyty w tym kraju generała Władysława Sikorskiego, premiera polskiego rządu na wychodźstwie pod koniec grudnia 1942 r. Polski premier i prezydent Meksyku Manuel Ávila Camacho ustalili wówczas, że pobyt uchodźców będzie trwał do czasu zakończenia wojny, kiedy pojawi się możliwość ich powrotu do Polski. W przekazanej wówczas nocie meksykańskiej stwierdzono, że:
„Prezydent pragnie potwierdzić tym aktem serdeczne stosunki, które zawsze istniały między Polską a Meksykiem, oddać narodowi polskiemu należny mu wyraz podziwu za jego bohaterską postawę, którą zajął wobec najazdu, którego ofiarą jest jego Ojczyzna, oraz pomóc narodowi polskiemu w rozwiązaniu wyzwań, które z tej sytuacji wynikły”.

Dzieci z Santa Rosy

W 1943 r. prawie 1500 polskich zesłańców (w tym ok. 800 dzieci) dotarło na Półwysep Jukatan. Meksyk zaoferował Polakom schronienie w hacjendzie Santa Rosa, położonej koło miasta León w stanie Guanajuato. Pierwsza grupa ponad 700 osób dotarła do kolonii przez Indie, Nową Zelandię i Stany Zjednoczone na początku lipca. Drugi, równie liczny zespół uchodźców dojechał po czterech miesiącach. W związku z tym, że ponad połowę stanowiły, dzieci trzeba było zorganizować dla nich placówki. Powstało przedszkole i szkoła gdzie z troską zadbano o pełny rozwój młodego pokolenia Polaków w tych trudnych warunkach życia uchodźczego (na początkowo z braku podręczników uczono z gazet). W osiedlu prowadzono, również życie kulturalne i religijne a święta obchodzone były zawsze bardzo uroczyście wspólnie z przyjeżdżającymi licznie opiekunami i dobrodziejami całego osiedla. Nie byłoby tego wszystkiego bez wielkiej pomocy okolicznych mieszkańców, którzy przyjęli Polaków-tułaczy pod swój dach i otworzyli dla nich nie tylko drzwi hacjendy, ale własne serca.

„Mała Polska”

Formalna likwidacja polskiego obozu Santa Rosa, zwanego „Małą Polską”, miała miejsce w maju 1947 r. Większość uchodźców wyjechała do USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Polski. Około 200 dzieci przeniesiono do sierocińca w Tlalpan. Ostatnia grupa polskich sierot wyjechała w 1950 r., dzięki pomocy Polish Roman Catholic Union of America, do domów dziecka i nowych rodzin w USA. Po kilku latach do opuszczonej hacjendy Santa Rosa wprowadzili się salezjanie, którzy do dziś prowadzą tam dom opieki dla chłopców Ciudad del Niño Don Bosco.


Manuel Ávila Camacho prezydent Meksyku, który przyjął polskich uchodźców i opiekunowie osiedla Santa Rosa, zapisali się w pamięci Polaków w wyjątkowy sposób, stając się na zawsze symbolem prawdziwej przyjaźni i wielkiej gościnności meksykańskiej. Najtrafniej odzwierciedlają to słowa Valentiny Grycuk Bronickiej Viuda de González: „Największym cudem hacjendy Santa Rosa było to, że my, dzieci, odzyskaliśmy dzieciństwo. Zapomnieliśmy o tym, że toczy się wojna”.

Bibliografia selektywna:

Liga Bohaterów

Zgłoś bohatera

 

Zespół realizujący

O Fundacji

Nasz Zespół

Nasze inicjatywy